r e k l a m a
StartRecenzjeKomiksyRecenzja komiksu Miecz Ardeńczyka

Recenzja komiksu Miecz Ardeńczyka

Komiks „Miecz Ardeńczyka” nie jest raczej pozycją przeznaczoną dla dzieci. Pomimo zastosowania przez autora komiksu, Belga Willema Etienne, dość ładnej oprawy wizualnej oraz ciekawie wykreowanych postaci – gadających zwierząt – dzisiejsza propozycja skierowana jest jednak do nieco doroślejszych osób aniżeli do wrażliwych dzieciaków lubiących czytać „Kaczora Donalda”…

To nie pierwszy raz, kiedy to na naszych łamach recenzujemy komiks, który wbrew kolorowej i ładnej okładki nie powinien trafić w ręce dzieci. Ta jeszcze dość świeża pozycja wydawnictwa Egmont dostępna na polskim rynku – „Miecz Ardeńczyka” – jest historią fantasy i opowieścią w której przelewa się krew niewinnych postaci i średniowiecznych rycerzy…

Na ogół jak zawsze mieliśmy żal o to, że twórcy komiksów (jak np. takiego „Ekho: Lustrzany świat”) trochę nie przystopowali z nagością, tak w przypadku „Miecza Ardeńczyka” już trudniej jest osądzić autora czy postąpił mądrze czy może jednak postąpił na swoją szkodę przedstawiając historię w sposób odważny, nie oszczędzając rozlewu krwi napotykanych w komiksie zwierzęcych bohaterów.

Na wstępie warto Was uspokoić. Pomimo, że nasi bohaterowie to zwierzęta, to oferowana przygoda nie powinna popsuć odbioru i całokształtu komiksu. Z kolei przelewana często niewinna krew powinna być przecież dla Was na porządku dziennym, gdyż występuje w różnych produkcjach. No dobrze, przejdźmy już do konkretów.

Skupmy się wpierw na fabule komiksu „Miecz Ardeńczyka”, która zapowiadała się dość fajnie – można rzec – że nawet przełomowo, choć na pewno w swoim starym, klasycznym stylu jak przystało na gatunek fantastyki.

W komiksie tym, liczącym 208 stron, nie zabraknie legendy, przepowiedni o wybrańcu, drużyny szlachetnych rycerzy, magicznych artefaktów, bitew, intryg czy wreszcie tajemnic związanych m.in. z mroczną i ciemną stroną dawnych prześladowców Królestwa Bohanu.

No właśnie, szybko okazuje się, że Kozieł z Przeklętego Lasu, uznany 20-lat temu za martwego czarnoksiężnika, potrafiący panować nad cieniami powrócił, aby pomóc swemu Panu Mroku – Nuhy’iemu – odzyskać jego czarną zbroję, zapewniającą mu panowanie nad światem…

Wspomnianym wybrańcem o czystym sercu z przepowiedni okaże się Garen, chłopiec marzący o bohaterskich czynach, którego poznamy już na początku tej historii, a która rozpocznie się dla naszego bohatera dość okrutnie… Garen zostaje zmuszony przez los do wyruszenia w podróż, żeby powiadomić króla o odkrytym grożącym mu niebezpieczeństwie… Pomóc mają mu w tym żywe legendy znane z walk w przeszłości pomiędzy dobrem a złem.

Oglądając i czytając komiks „Miecz Ardeńczyka”, kojarzyć się on nam będzie z klasycznymi produkcjami o Robin Hoodzie, Małym Johnie, Merlinie… Wszystko to za sprawą osadzenia w komiksie podobnych wizerunkowo postaci. To nie szkodzi tej produkcji, bowiem są to elementy w zasadzie na plus, choć jest pewne „ale”, o czym powiemy sobie za chwilę.

Autor komiksu uraczy czytelników historią naszpikowaną wieloma intrygami, sojuszami i walką… Wszystko to wydawało się dość przemyślane i ciekawe. W połączeniu z dobrą oprawą graficzną komiks „Miecz Ardeńczyka” zapowiadał się na bardzo dobrą pozycję… Niestety, do czasu – i niestety tych „ale” jest więcej…

Przeczytawszy chyba ponad jakieś sto stron komiksu, można dojść do wniosku, że logika fabuły powoli spada w dół. Owszem zauroczeni jeszcze komiksem będziemy na to nie zważać, nie dowierzać i brnąć ślepo do przodu…, ale i tak na końcu, podczas finału, zaczniemy przecierać oczy ze zdumienia, niestety w charakterze mniej pozytywnym. Odniosłem wrażenie, że Willem Etienne miał taki kaprys opowiedzenia historii, która finalnie nie okazała się raczej dojrzała, a nawet trochę odpychająca. Może to tylko moje odczucie, może się czepiam szczegółów, których jednak na łamach naszego serwisu nie chcę tak do końca zdradzać… Mogę jedynie napisać, że w takiej produkcji nie jest miłym doświadczeniem fakt, kiedy to np. jeden z legendarnych kompanów okazuje się zdrajcą.  Autor komiksu moim zdaniem mocno przesadził, bowiem zatracił całkowicie porządek świata, zgubił pewne ważne wartości.

Czy zasadzone w Was, teraz przeze mnie, ziarenko niepokoju i strachu przed zakupem tego komiksu jest słuszne? Ostatecznie wypowiemy się o „Mieczu Ardeńczyka” w poniższym podsumowaniu.

Zapraszamy do przejrzenia skanów i do naszego podsumowania.

miecz-ardenczyka-egmont-2018-okladka

„Miecz Ardeńczyka”

Skany

(kliknij aby powiększyć)

Podobna recenzja:

recenzja 1 tomu komiksu

Podsumowanie

Wydanie zbiorcze czterotomowego cyklu „Miecza Ardeńczyka”, wypuszczone w twardej oprawie przez Wydawnictwo Egmont, jakościowo prezentuje się bardzo dobrze. Mamy jednak inne wspominane „ale”.

Jak pisaliśmy z początku, lektura komiksu bez wątpienia będzie ucztą dla miłośników gatunku fantasy. Później jednak, kiedy tempo nabierze zawrotnych prędkości, komiks ten może okazać się dla niektórych zbyt płytki…

Z kolei sam finał nie będzie też sztampowy – zabraknie w nim niemal wszystkiego tego do czego przyzwyczaili nas mistrzowie wielkich dobrych produkcji. Zatem nasz werdykt będzie nieco surowy, choć jednocześnie nie chcemy Was do komiksu zniechęcić, bowiem komiks „Miecz Ardeńczyka” pomimo wszystkich wypisanych wad można polecić każdemu – zwłaszcza trochę starszemu czytelnikowi, czy kolekcjonerom. I mimo, że starszy czytelnik przeczytawszy go do końca – pewnie tak jak my – trochę się zawiedzie, to sądzimy jednak, że zasługuje on na jakieś wyróżnienie. Nasza ocena to po prostu mocna siódemka z plusem.

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Reklama