Hayo Miyazaki to jeden z najwybitniejszych reżyserów anime. Wraz ze studiem Ghibli wypuścił na rynek znakomite tytuły, które do dziś są uważane za jedne z najlepszych w swojej kategorii. Tym razem czas na recenzje filmu pod tytułem „Ruchomy zamek Hauru”, który jest adaptacją książki fantasy. Film o dziwo nie jest bardzo podobny do poprzednich dzieł studia Ghilbi a niektóre sceny – a zwłaszcza zakończenie filmu – okazały się dość kontrowersyjne dla pewnej rzeszy fanów.Jednakże, zacznijmy od samego początku. Film przedstawia losy osiemnasoletniej Sophie, która prowadzi sklep z kapeluszami przejmując go od zmarłego ojca. Pewnego dnia wpada ona na przechadzających się gwardzistów dysponujących specyficznym humorem. Z problemów wyciąga ją pewnien przystojny dżentelmen wciągając ją przy okazji do serii przedziwnych wydarzeń jak choćby ucieczka przed ślędzącymi ich stworami o niezbyt ciekawej stylistyce. Po dziwnych wydarzeniach następuje równie dziwne pożegnanie, po czym Sophie wraca do sklepu. Wszystko się zmienia gdy złowroga a zarazem zazdrosna wiedźma zamienią ją w dziewiećdziesięcioletnią staruszkę. Zmieniona Sophie z przykrością opuszcza dom i postanawia udać się na poszukiwanie ruchomego zamku, który należy do tajemniczego Hauru.
Tak jak wspominałem na wstępie, film zauważalnie różni się choćby od „Sprited Away” i zapewne taki był cel Miyzakiego, który chciał stworzyć coś nowego, wręcz unikalnego. Udało mu się to bez dwóch zdań, a dowodem na to jest chociażby nominacja do Oscara, nie wspominając już o gigantycznym sukcesie finansowym czy też komercyjnym. Z jednej strony widzowie oczekiwali czegoś co było w poprzednich filmach studia Ghibli – jak podróż małej Chihiro do Krainy Bogów w wcześniej wspominanym filmie „Spirited Away: W krainie bogów” czy też podróż księcia Ashitaki do majestatycznego lasu – natomiast z drugiej strony fani oczekiwali innowacyjnej i nieco inaczej skonstruowanej historii. Myślę, że zarówno jedni jak i drudzy powinni być jak najbardziej zadowoleni.
W filmie pojawiły się jednak pewne niedociągnięcia o których trzeba napisać. Miyazaki nie był do końca konsekwentny jeżeli chodzi o pierwowzór literacki i znacznie okroił parę istotnych wątków. Nieco zmieniona została również historia chyba najbardziej charakterystycznej postaci w tym filmie czyli wiedźmy. Miyazaki próbował mieszać swoją konwencję z poprzednich dzieł a z drugiej strony wprowadzał nowści. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że w filmie występuje zbyt wiele nawiązań do kwestii wojennych, które z czasem są niepotrzebnie rozwijane i nie do końca służą fabule. Muzyka mogłaby nieco bardziej odzwierciedlać filmowe realia Austo-Węgier i nawiązania do takich wybitnych kompozytorów jak Mozart, Beethoven czy Schubert były wskazane, ale Miyazaki postawił na utwory Joego Hisaishiego, które są oczywiście dobre a nawet bardzo dobre, ale mimo wszystko potencjał nie został w pełni wykorzystany.
Niedociągnięcia mamy za sobą, teraz same superlatywy. Fabuła jak to w zwyczaju Miyazakiego i studia Ghibli prezentuje się znakomicie. Relacje między Sophie a Hauru są specyficzne i swego rodzaju wyjątkowe. Oczywiście książka może przedstawić to w bardziej dogłębny sposób, ale trzeba pamiętać, że film nie ma już takich możliwości. W tym wypadku można powiedzieć, że wykonano kawał dobrej roboty i to co najlepsze z książki zostało przedstawione w filmie. Oczywiście nie mogło zabraknąć drugiego dna, które będzie można dostrzec podczas wątku z Wiedźmą rzucającą klątwę na Sophie. Dzięki takim zabiegom Miyazakiego mamy chęć ponownego obejrzenia filmu. Tak było przy okazji Sprited Away czy Księżniczki Mononoke, identycznie jest również w Ruchomym Zamku Hauru, za co należy się soczysty plus.
Kolejnym charakterystycznym aspektem twórczości japońskiego reżysera jest przepiękna oprawa wizualna. Mamy tutaj cudowne krajobrazy, mnóstwo szczegółów, które cieszą oko czy też odpowiednio dobrane pasmo kolorów dla poszczególnych lokacji. Cała wizja świata na ekranie pod względem graficznym jest przedstawiona fenomenalnie, a szczegółowość elementów, na przykład w samym pałacu, zapiera wręcz dech w piersiach i jest świetnym przykładem jak duże znaczenie odgrywają graficzne szczegóły, które w wielu pozostałych produkcjach są bagatelizowane.
Film nie znalazłby tak wielkiego uznania gdyby nie bohaterowie. Sophie przed feralnym wydarzeniem z wiedźmą ukazana jest jako pracowita, uległa a zarazem silna dziewczyna. Po przemianie bierze sprawy w swoje ręce i przez to widzimy u niej zdecydowanie więcej emocji. Z kolei książe Hauru na całe szczęście nie został wyidealizowany i nie zobaczymy w nim stuprocentowego księcia z bajki. Jego dziecinne zachowania są tak naprawdę spowodowane lękiem przed światem z którym mierzyła się Sophie. Na koniec zostawiłem Wiedźmę z Pustkowia, która została przedstawiona genialnie i zmiana scenariusza dla tej postaci na potrzeby filmu była strzałem w dziesiątkę. Na samym początku filmu wcale nie wydaje się być okrutna i pod wpływem zwykłej ludzkiej zazdrości postanawia rzucić klątwę na główną bohaterkę. W dalszej części filmu, gdy jej postać nie jest już tak aktywna, nadal możemy śledzić jej zachowania, gesty i dostrzegać ich wieloznaczność, co tworzy dodatkowy magiczny klimat filmu, co z kolei jest standardową cechą filmów ze studia Ghibli.
Ruchowy Zamek Hauru można polecić nawet tym nieco młodszym odbiorcom, ale obeznani fani anime, którzy liczą na wschodnie inspiracje mogą poczuć się zawiedzeni. Z drugiej strony kolejna rzesza fanów, którzy są miłośnikami wszelkich romansów czy fantastyki zdecydowanie znajdą tutaj coś dla siebie.
Podsumowanie
Kolejne dzieło Miyazakiego można stawiać na równi z jego poprzednimi hitami. Jest tu wszystko czego potrzeba. Intrygująca i zaskakująca fabuła, piękna oprawa wizualna, dobra choć niewykorzystana w pełni oprawa audio i przede wszystkim fenomenalni bohaterowie sprawiają, że film można zaliczyć do kategorii doskonałych, a każdy kto kojarzy anime wyłącznie z produkcjami typu Pokémon po obejrzeniu Ruchomego Zamku Hauru powinien zmienić zdanie.
„Ruchomy Zamek Hauru”