Drugi tom komiksu „Konungowie”, jak zresztą poprzedni pierwszy tom, mocno intryguje i ciekawi, do tego stopnia, że będziemy mieć wielką ochotę sięgnąć po następny tomik, choć niestety ostatni, kończący tą opowieść… W tym tomie fabuła, akcja posuwa się do przodu bardzo szybko, a cały komiks czyta się przez to przyjemnie. Dość szybko uświadomimy sobie, że skończyliśmy właśnie go czytać – co najważniejsze z większym zainteresowaniem aniżeli pierwszy tom. Szkoda tylko, że potwierdza się powiedzenie „nie ma rzeczy idealnych”…
W tej recenzji bezsensownym posunięciem z naszej strony byłoby opisanie fabuły drugiego tomu komiksu „Konungowie: Wojownicy nicości”. Z kolei zalety i wady tej komiksowej serii opisaliśmy w poprzedniej recenzji. Rysunek się nie zmienił, fabuła jak wspominaliśmy wydaje się może nieco bardziej ciekawsza – po prostu została wypełniona akcją, która nie pozwala czytelnikowi od komiksu się oderwać. Jednakże historia trochę nas zaskoczyła, choć nie powiemy, że była trudna do odgadnięcia, nie do przewidzenia… Mimo wszystko w tej recenzji skupimy się właśnie więcej na niej i na jej ocenieniu. Nie chcemy też wklejać w tą recenzję opisu komiksu polskiego wydawcy – firmy Egmont – bowiem mamy nadzieję, że Ty, drogi czytelniku nie znasz jeszcze tego komiksu i, że czytasz recenzję po recenzji, aby przekonać się czy wszystkie trzy tomy są warte wydania na nie jakiegoś pensa. Przy pierwszym tomie opisaliśmy w skrócie zarys fabuły, a dziś tylko trochę ponarzekamy – jesteście pewnie teraz zdziwieni? Spokojnie, przedstawimy też w ekspresowym tempie plusy drugiego tomu. To co? Zaczynamy.
Zachwyt nad fabułą w zasadzie u nas nie opadł, ale jest coś co warto zaznaczyć. Po przeczytaniu drugiego tomu staniemy się bardzo, ale to bardzo ciekawi co się wydarzy w tomie trzecim. Fabuła komiksu skręciła w taką stronę, że wszystko zaczyna się wyjaśniać, historia ta stanie się jaśniejsza dla naszych umysłów, kończąc na wielkim zaciekawieniu czytelnika. To fajne, kiedy wszystkie wątki z każdą akcją układają się w jakiś „większy” sens… Z jednym małym „ale”. Zabrakło jednak przedstawienia chociaż na kilku stronach tego tomu jakiś aktów wojny bądź motywów do jej przygotowania. To niestety daje do zrozumienia, że możliwe, że nie ujrzymy w trzecim, ostatnim tomie tej dużej, finalnej walki pomiędzy stronami konfliktu… To trochę rozczarowuje… Zwłaszcza, że komiks „Konungowie” – o czym jeszcze nie wspominaliśmy – miałby duże szanse, aby na jego podstawie powstał niezły animowany film, z rodu niczym anime „Berserk”. Kto oglądał tą japońską filmową animację wie, że to dobre anime i, że fabuła tej serii jest mocną stroną. Porównanie do japońskiej serii anime powinno być też dobrą oceną komiksu „Konungowie”. Niestety, szkoda, że bez obrazu większej wojny? Jeśli tak, to część czytelników komiksu tak jak my będzie zawiedziona. Przekonamy się dopiero czytając ostatni tom. Jeśli drugi tom jest równie dobry, jak nie lepszy od części pierwszej, to może jednak wybaczymy scenarzyście ten błąd, a całość tej komiksowej serii ocenimy dość pozytywnie?
Zapraszamy do przejrzenia skanów i do naszego podsumowania.
„Konungowie: Wojownicy nicości” – tom 2
Podsumowanie
Komiks „Konungowie: Wojownicy nicości” z pewnością nie rozczaruje, choć zabraknie w nim większego rozlewu krwi, zgliszczy wojny… Pełno w nim akcji, wyjaśnień jak i kolejnych zagadek, które odkryjemy dopiero w następnej części. Po jego przeczytaniu przyciągnie Cię ta opowiedziana historia jak magnes i nakaże przeczytać kolejny już, trzeci i zarazem ostatni tom tej historii. Do zobaczenia…
O Autorach komiksu:
Opowieść komiksu „Konungowie” napisał belgijski scenarzysta Sylvain Runberg, współtwórca kilkudziesięciu serii SF, fantasy, historycznych, kryminalnych i innych. Z kolei rysunki są dziełem chińskiego grafika Juzhena, który wcześniej ilustrował kilka cykli dla wydawców amerykańskich.
Podsumowanie Recenzja komiksu: „Konungowie: Wojownicy nicości” – tom 2 | |
Plusy | Nagroda |
| |
Minusy | |
| |
Ocena | |
|