r e k l a m a
StartRecenzjeKsiążkaRecenzja książki: Antologia Wolsung - tom 2

Recenzja książki: Antologia Wolsung – tom 2

Antologia Wolsung to sztandarowy projekt wydawnictwa Van Der Book. Pierwsza część została zrecenzowana na naszym portalu i zebrała bardzo poprawne oceny. Jak to w zbiorze opowiadań, zdarzały się i słabsze momenty, jednak całokształt zdecydowanie wypada ocenić na plus. Wniosła ona powiew świeżości oraz zaznajomiła z nowym, steampunkowym uniwersum, dotychczas mało popularnym na polskim rynku książkowym. Czy drugi tom utrzymał wysoki poziom?

Zadbano z pewnością o znane nazwiska. Jakub Ćwiek jest pisarzem, którego nikomu nie trzeba przedstawiać i który samą swoją obecnością na okładce prawdopodobnie zwiększył przychody książki o kilka procent. Nie zabrakło innych cenionych nazwisk, takich jak Marcin Przybyłek (autor bardzo popularnej serii „Gamedec”) czy Witold Jabłoński (ceniony polski pisarz, odpowiedzialny za takie dzieła jak „Słowo i miecz” czy „Uczeń czarnoksiężnika”). Uznanych literatów wymieszano z debiutantami, co uważam za zgrabny zabieg, bowiem wybić się z drobną pomocą już docenionych twórców jest o niebo łatwiej, niźli debiutować całkowicie własnym tekstem. Inna sprawa, że opowiadania muszą oczywiście stać na przynajmniej przyzwoitym poziomie, aby czytelnik w ogóle raczył je zapamiętać.

I tutaj zaczynają się schody. Piszę recenzję dość dawno po przeczytaniu, to fakt, ale z przerażeniem konstatuję, że w głowie pozostały mi same ochłapy. Nie mam raczej problemów z pamięcią, a zapamiętywanie fragmentów książek, które mną wstrząsnęły/wzruszyły/obrzydziły/rozbawiły lub poruszyły w jakikolwiek inny sposób uważam wręcz za świetną rozrywkę. Tymczasem, tak na szybko, nic z Antologii nie mogę sobie przypomnieć i muszę sięgać po nią raz jeszcze, kartkować ją, a niektóre opowiadania czytać zupełnie od nowa. To wszystko z bardzo prostego powodu; po pierwsze, ta część nie powala na kolana jakością, ale co ciekawe nie zawsze jest to wina debiutantów. Po drugie, to czytadło stricte rozrywkowe, pozbawione (może poza paroma fragmentami) jakiejkolwiek głębi.

„Sześć dni Roberta Carlsona” idealnie wpisuje się w ten trend – ot, zwyczajne opowiadanko, które można przeczytać i zapomnieć właśnie po tytułowych sześciu dniach. Boli tym bardziej, że zostało popełnione przez najsławniejszego ze wszystkich Ćwieka! Nie wiem, czy Ci autorzy mieli jedynie zareklamować nazwiskami antologię, a sedno pracy mogli wykonać po macoszemu. Dokładnie ta sama przypadłość dotknęła Witolda Jabłońskiego. Jego „Lalka 2. Miłość wieku pary” to pójście po najmniejszej linii oporu. Wykorzystanie bohatera, który znany jest każdemu średnio obytemu absolwentowi technikum i wrzucenie go w świat steampunku wypadło bardzo blado i nieprzekonująco. Z zaniepokojeniem zauważam, że to kolejna próba przeniesienia imć Wokulskiego w inny świat i kolejna nie będąca udaną nawet w drobnym stopniu. Piję oczywiście do katastrofalnej książki pana Głowackiego „Alkaloid”, którą także miałem okazję przeczytać.

Po przebiciu się przez masę opowiadań płytkich, słabych lub nieciekawych, w końcu dotrzemy do prawdziwej perełki. Sztuka bawienia czytelnika jest bodaj najtrudniejszą ze sztuk, a wykonanie tego w krótkim opowiadaniu zakrawa na prawdziwy majstersztyk. Co ciekawe, także jeden z najlepszych tekstów w tomie pierwszym miał zabarwienie humorystyczne. W tamtym wypadku odpowiadał za niego debiutant, tutaj zaś mamy do czynienia z bardziej znanym nazwiskiem. Adam Podlewski i jego „Teterski aeroklub dżentelmena” to pokazanie jakie możliwości drzemią w świecie Wolsunga. Bohaterem jest nieustępliwy, zapatrzony w przepisy inspektor podatkowy, dzielnie tropiący wszelkie odstępstwa od regulaminów. Zabawne tym bardziej, iż napisane w pierwszej osobie, kiedy to możemy w pełni podziwiać jakimi motywacjami kieruje się móżdżek urzędnika. Czytając perypetie przekonanego o własnej nieomylności bohatera, jako żywo przed oczyma stawały mi humoreski Edgara Allana Poe, na czele ze świetną „Karierą literacką JWP Finflintucha Boba”. A to już komplement nie do pogardzenia!

Duże wrażenie wywarł też na mnie „Simon” Marcina Przybyłka, ostatni i najdłuższy tekst w Antologii. Jest to całkowicie poważna, wręcz smutna opowieść, w której jaskrawo widać inspirowanie się historią najbardziej znanego garbusa – Quasimodo. Pesymistyczna, z bohaterem przytłoczonym intrygą w niego wymierzoną, z widmem porażki wciąż wiszącym nad głową. Naładowana zwrotami akcji i bardzo sugestywnymi opisami, z nieco infantylnym, ale całkowicie szczerym przekazem – że warto zmagać się do samego końca, choćbyśmy i tak nie mogli uniknąć klęski. Z pewnością jedna z niewielu nowelek, których nie musiałem odświeżać sobie w całości; zerknięcie na tytuł i przerzucenie paru stron od razu otworzyło klapki w mojej głowie.

Pochwalić, po raz kolejny, muszę wydawnictwo. Tom drugi wygląda świetnie, okładka przykuwa wzrok, gdy książka stoi na półce i aż prosi, by po nią sięgnąć. Kolorystycznie utrzymana jest w tym samym tonie co część pierwsza, dlatego dobrze komponuje się na półce i cieszy oko. Do jakości również nie mogę się nijak przyczepić – dysponuję tomem w twardej oprawie i po wożeniu go w najrozmaitsze miejsca w zwykłym plecaku, dalej wygląda co najmniej dobrze. W środku udostępniono nam także specjalną stronę, gdzie można zbierać autografy od twórców zaangażowanych w projekt.

Na samym końcu uraczono nas tradycyjnymi mapkami ze świata Wolsunga oraz niespotykaną ilością reklam. Na szczęście są to reklamy tematyczne, między innymi poprzedniej antologii czy też czasopisma fantastycznego. Tak czy siak, to praktyka dość niespotykana w książkach.

Zapraszamy na poniższe podsumowanie.

Podsumowanie:

Z wielką przykrością muszę oznajmić, iż to już wszystko. Nie ma sensu wymieniać poszczególnych opowiadań, tak jak czyniłem to w części pierwszej, gdyż trzymają one co najwyżej średni poziom. Poza walorami rozrywkowymi (a i to nie zawsze) nie niosą za sobą żadnej wartości, nie zostają w pamięci. Skupiłem się na tych nielicznych prawdziwych pozytywach oraz na największych rozczarowaniach, w osobach pana Ćwieka i Jabłońskiego. Nie mogę czuć się rozczarowany słabym poziomem debiutantów lub osób prawie anonimowych, biorących udział w pisaniu tej antologii, gdyż nie miałem wobec nich żadnych oczekiwań – bo i na jakiej podstawie? Jedyne co mogli, to mile mnie zaskoczyć, jak to miało miejsce w przypadku pierwszego tomu. Przeciętne próby literackie kwituję jedynie wzruszeniem ramionami, bo za dużo ich już widziałem. Chociaż wszystkie one, niewspomniane, mają na pewno jeden wielki plus; nie są tak marne, aby opłacało się nad nimi znęcać.

Nie wiem, skąd takie radykalne obniżenie poziomu względem tomu pierwszego. Być może – mam na myśli literaturę – formuła już się wyczerpała, a podobająca się wcześniej oryginalność spowszedniała? I tom pierwszy zyskał dobre oceny głównie ze względu na świeżość, jaką wniósł na polski rynek? W każdym razie w trudnej misji, kiedy trzeba było ugruntować pozycję, zostawić fanów przy sobie i przekonać nieprzekonanych, druga część nie sprawdziła się. Wyłączając może kilkadziesiąt stron, najłatwiej skwitować ją trzema słowami.

Średniak, średniak, średniak.

Podsumowanie
Recenzja książki: Antologia Wolsung – tom 2
Plusy Nagroda
  • Niektóre momenty nawiązują do dobrej części pierwszej
Recenzja książki: Antologia Wolsung - tom 2
Minusy
  • Słaby poziom opowiadań
  • Duży spadek względem pierwszego tomu
  • Ogólna nijakość
Ocena

Opis Wydawcy:

Po ciepło przyjętym przez czytelników pierwszym tomie przychodzi czas na kolejną książkę wypełnioną po brzegi steampunkowymi opowiadaniami! Daj się porwać w wyjątkowy świat fantasy, do którego zawitała Magiczna Rewolucja Przemysłowa. Niebo pełne jest statków powietrznych, a ulicami mkną samochody napędzane mocą pary. Dystyngowane damy i stylowi dżentelmeni spędzają czas na dyskusjach o nowinkach technomagicznych, życiu towarzyskim i polityce. Postaci rodem z Tolkiena spotykają bohaterów Verne’a, Herkules Poirot jest niziołkiem, a Indiana Jones walczy ze strzygami pragnącymi wskrzesić Nieumarłą Rzeszę. Żelazne smoki sieją postrach, a golemy są powszechnym widokiem zarówno w wojsku, jak i pośród pałacowej służby. Każdy miłośnik fantastyki i steampunku odnajdzie się w barwnym, przebogatym świecie Wolsunga. Topowi polscy pisarze i laureaci konkursu dla debiutantów zapraszają na ucztę wyobraźni – osiemnaście opowiadań pełnych niezwykłych przygód, niebezpiecznych wypraw i legendarnych wyczynów!

Oto lista autorów i ich opowiadań, które znajdziecie w środku:

Jakub Ćwiek „Sześć minut Roberta Carlsona”
Anna Dominiczak „Spełnione marzenie Karoliny Day”
Artur Olchowy „Banalnie proste zadanie”
Kornel Mikołajczyk „Głód żelaza”
Karolina Cisowska „Nie-Gracz”
Krzysztof Ceran „Pragnienie”
Grzegorz Gajek „Wołanie (nocą)”
Maciej Kaźmierczak „Nowy gracz”
Filip Kopij „Latająca wyspa”
Witold Jabłoński „Lalka 2 (Miłość Wieku Pary)”
Paweł Kontek „Szarada”
Adam Podlewski „Teterski Aeroklub Dżentelmena”
Jan Madejski „Brudna dola”
Emil Strzeszewski „Szalona Maria”
Maciej Lewandowski „Quincunx”
Łukasz Radecki „Ostatnia wyprawa”
Przemysław Zańko „Horror vacui”
Marcin Sergiusz Przybyłek „Simon”

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama