r e k l a m a
StartRecenzjeKsiążkaRecenzja książki: "Wielka Inwersja"

Recenzja książki: „Wielka Inwersja”

Wielka Inwersja wpadła mi w ręce zupełnie przypadkowo. Nigdy wcześniej nie słyszałem żadnej opinii ani o samej książce, ani nawet o jej autorce. Kierując się wrodzoną chęcią zdobywania wiedzy, wpisałem w wyszukiwarkę internetową nazwisko „Catherine Asaro”, a także zapoznałem się z informacjami, dostępnymi z poziomu okładki. Autorka okazała się laureatką jednej z najbardziej prestiżowych nagród w książkowym świecie science-fiction, Nebuli, uhonorowano ją także Sapphire Award i Prism Award. Piastowała również zaszczytną funkcję prezydenta „Science Fiction and Fantasy Writers of America”. Jak widać, lista jej osiągnięć prezentuje się bardzo imponująco. Zachęcony rozmaitymi, raczej pochlebnymi recenzjami, z uśmiechem na ustach przystąpiłem do lektury.

Muszę przyznać, iż po pierwszych stronicach moje uczucia były ambiwalentne. Z główną bohaterką, Sauscony, zapoznajemy się już na pierwszych stronach, kiedy wraz ze swoją załogą przechadza się po planecie Delos. Właściwie od razu zostajemy rzuceni w wir wydarzeń, poznajemy jej bojowe możliwości, a także największych wrogów. Trafiamy do karczmy, gdzie spotkamy głównych przeciwników Jagernautów, Ariosto. Nieoczekiwanie, losy Sauscony splotą się z synem imperatora przeciwnej strony konfliktu, doprowadzając do mnóstwa interesujących przygód. Zaczyna się od bezpardonowego napadu pani Vicotri na rezydencję Ariosto – później jest już tylko ciekawiej. Zbieg okoliczności sprawia, że dowiaduje się ona o straszliwym akcie bestialstwa, planowanym przez nieprzyjaciół. Nie ma wyjścia; jej osamotniona załoga musi stawić czoła przeważającym siłom, aby uratować dwieście milionów ludzi… Z jednej strony historia i fabuła – czy raczej ich zalążek – prezentowały się atrakcyjnie i interesująco, z drugiej zaś… Nie przepadam za uniwersami, w których króluje najnowocześniejsza, doprowadzona do granic ludzkiego wyobrażenia technika, zaś główni bohaterowie przypominają raczej perfekcyjnie zaprogramowane roboty, niźli istoty humanoidalne. Sceneria „Wielkiej Inwersji” prezentuje właśnie coś takiego – nieokreśloną bliżej przyszłość, dwie kosmiczne, zwalczające się wzajemnie rasy, prowadzące odwieczną wojnę, a pomiędzy nimi państwo Sojuszu (reprezentujące ludzkość), oficjalnie neutralne, jednak schylające się w stronę „tych dobrych”… A to wszystko okraszone przerażającą liczbą bojowych statków i super-ultra broni. Niezbyt to oryginalne; ba, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że mocno oklepane.

Myśl przewodnia historii obraca się wokół perypetii priman Sauscony, dowódczymi statku kosmicznego. Jest ona Jagernautką, empatką, a więc potrafi wczuwać się w myśli i nastroje innych osób. Z pozoru wydaje się to przydatną i przyjemną umiejętnością, prawda? Muszę więc natychmiast dodać, iż Sauscony służy również w Armii. I nie wyczuwa jedynie niewinnych myśli spokojnych obywateli, ale również obrzydliwe, brutalne myśli wrogów lub ich błagania o litość. Jeden z najbardziej interesujących wątków to ten, w którym zmuszona była do zestrzelenia młodego przeciwnika, który znalazł się na polu bitwy właściwie nie ze swojej winy, a jedyne czego pragnął, to przeżyć.

Cała konstrukcja fabularna poprowadzona jest z rozmachem. Bohaterka to jedna z najważniejszych osób w swoim państwie, otrzymuje szansę na zażegnanie konfliktu, targającego od lat jej ojczyznę, konfliktu, w którym szala zwycięstwa coraz bardziej przechyla się na przeciwną stronę. Poznajemy wszystkie znaczące osobistości uniwersum, prezydentów, królów, przywódców, ministrów, a także zwiedzamy kawał przedstawionego świata wraz z Sauscony, wędrując po różnorodnych planetach. To wielki plus, zważywszy na to, iż większość książek jedynie napomyka o niezwykle rozbudowanym świecie, otaczającym bohaterów, nie pozwalając się weń wgłębić, poznać czy ocenić. Tutaj możemy wszystkiego „spróbować” samodzielnie.

Głównym rozczarowaniem były dla mnie właśnie rzeczy, bezpośrednio powiązane z aspektami technologicznymi. Szczególnie w pamięć zapadły mi dwa momenty – kosmiczna bitwa, w której jedną ze stron dowodziła priman Sauscony Victoria, główna bohaterka, a także próba włamania się do specyficznej, unikatowej Sieci, swym zasięgiem obejmującej cały znany wszechświat. Były to wydarzenia, stanowiące kulminacyjne punkty fabuły, na które czytelnik wyczekuje, przygryzając wargi ze zniecierpliwienia. I wówczas, miast cieszyć się rozwiązaniem nagromadzonych wątków i wartkością akcji, zostaje zalany skomplikowaną nomenklaturą technologiczną, pochodzącą chyba z zagadnień wyższej fizyki. Nie bawi mnie przymus zamykania na chwilę książki i sprawdzania, co, z naukowego punktu widzenia, oznacza dane słowo lub czytania niektórych fragmentów po kilkanaście razy, ażeby w pełni zrozumieć autorski przekaz.

Jednakże należy pamiętać, iż recenzja książki jest tworem w pełni subiektywnym, a ja nie jestem zbyt wielkim pasjonatem twórczości Science-Fiction. Czytałem, rzecz jasna, Zajdla, Robinsona, Lema, aczkolwiek nigdy nawet nie aspirowałem do miana znawcy czy autorytetu w tej dziedzinie. Być może te zagadnienia, które dla mnie stanowiły kompletną zagadkę, dla innych będą normalnym słowem, często spotykanym w pozycjach z tego gatunku? Wielu fanów właśnie dlatego ubóstwia SF, że różnorodne, nierzadko utopijne wizje przyszłości, mogą spełnić się chociażby jutro. Tak więc, mimo mojej prywatnej, nieco negatywnej opinii, miłośnicy nauki i technologii powinni być wysoce zadowoleni i w pełni usatysfakcjonowani.

Troszeczkę poznęcałem się nad „Wielką Inwersją”; czas więc przejść do zalet książki. Niewątpliwie fakt, iż autor jest płci żeńskiej, mocno wpłynął na sposób kreacji postaci – szczególnie bohaterki głównej, Sauscony. Mimo wspomnianego przeze mnie naszpikowania jej niesamowitymi ilościami technicznych usprawiedliwień, nie zatraciła jednocześnie swojego „człowieczeństwa”. To w tym samym stopniu twarda, nieustępliwa żołnierka oraz wrażliwa, czuła empatka, przejmująca się losem każdego zabitego przeciwnika, w krytycznych momentach szukająca pomocy u psychologa bądź próbująca utopić nieokiełznane myśli i uczucia w alkoholu. Kocha, nienawidzi, lęka się – zatem poddaje się uczuciom, które odwiecznie targają każdym z nas. Przeczulona, ulegająca emocjom, jest miłą odmianą po hordach napakowanych, umięśnionych herosów, taśmowo posyłających wrogów w niebyt przy akompaniamencie dennego, przyciężkawego dowcipu.

Rzetelną recenzję „Wielkiej Inwersji” napisać jest bardzo trudno, gdyż to książka po prostu… dziwna. Pod wieloma względami. Z jednej strony, niczym specjalnym nie zachwyca, a momentami wręcz denerwuje, irytuje, frustruje bądź nuży czytelnika. Z drugiej, przeczytawszy ją, nie mam poczucia zmarnowanego czasu, które nieraz dopadało mnie po wątpliwej jakości dziełach, z zadziwiającą regularnością wpadających w moje dłonie. Jeszcze z trzeciej – to uczucie znużenia, które dopadało mnie tu i ówdzie, może kompletnie nie występować u czytelników, obeznanych z gatunkiem SF. Przebrnąłem przez nią mniej więcej w tydzień, co jest wynikiem może nieimponującym, ale bardzo przyzwoitym, zważywszy na nawał obowiązków, nawiedzających mnie ostatnimi czasy. Czytałem szybko, sięgałem po „Inwersję” wszędzie – w szkole, autobusie, w domu – i…ciężko mi teraz uzasadnić, dlaczego.

Myślę, iż każdy powinien osobiście zmierzyć się z tą osobliwą pozycją i samodzielnie przekonać się, czy podobnie jak mnie, samą swoją obecnością na półce, w plecaku lub torbie, zmusza go do czytania. Brniemy, brniemy zaciekle, pochłaniając kolejne strony, wciąż przenosząc się z Sauscony na coraz to inne planety, wciąż poznając jej nowych partnerów (zarówno tych wyłącznie matrymonialnych, jak i tych, z którymi związana jest nieco bliżej), oglądamy nieprawdziwe, denne filmidła o empatach, bierzemy udział w terapii u prostownika… Może właśnie to jest najmocniejszą stroną powieści? Nagromadzenie różnorodnych elementów i wrzucenie ich do jednego gara, kreacja swoistego miszmaszu, w zagadkowy sposób przyciągającego potencjalnego odbiorcę?

Zapraszamy na poniższe podsumowanie.

Podsumowanie:

Nie będę ukrywał – po „Wielkiej Inwersji” spodziewałem się czegoś więcej, zważywszy na renomę, jaką autorka wypracowała w środowisku, a także na opinie ludzi, których znam i szanuję. Nie mogę jednak nazwać książki klapą – bo być może moje rozczarowanie to efekt nadmiernie wybujałych oczekiwań? Z pewnością nie jest arcydziełem – ale jeżeli podejdziecie doń na luzie, bez wysokich wymagań, najprawdopodobniej otrzymacie przyzwoity, zadowalający produkt, zdolny wypełnić nudę i chandrę długich zimowych wieczorów.

okładka

„Wielka Inwersja”

Podsumowanie
Recenzja książki: Wielka Inwersja
Plusy Nagroda
  • Głębia psychologiczna głównej bohaterki
  • Nagromadzenie wielu elementów SF
  • Zmusza do czytania
Recenzja książki: "Wielka Inwersja"
Minusy
  • Nazbyt skomplikowane opisy
  • Schematyczne uniwersum
  • Ogólna rozwlekłość
Ocena

Opis Wydawcy:

Jestem czymś więcej niż tylko Twoją śmiercią. Jestem Jugernautem. Jestem żywą bronią.

Sztuka wojenna osiągnęła poziom wykluczający udział ludzi w bitwach. Superinteligentne statki nie dają pilotom najmniejszych szans. Przeżyją tylko zabójcy symbiotycznie związani ze swoimi myśliwcami.

Nigdy nie zabijamy bez skrupułów. To niemożliwe. Jesteśmy empatami. Wiemy co czują nasze ofiary.

Nie masz przede mną sekretów. Słyszę Twoje myśli i czuję Twój lęk. Moduł wszczepiony w kręgosłup napina mentalną smycz… Nie zabijaj – cedzi wprost w umysł. Maszyna poskramia duszę.

Nie zabiję Cię. Jeszcze nie teraz… Ale pamiętaj, że ja już Cię znam. Lepiej niż rodzona matka, lepiej niż najlepsza kochanka. I wiem kiedy umrzesz z mojej ręki…

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama