r e k l a m a
StartRecenzjeKsiążkaRecenzja książki: "Czarnoksiężnik: Miecz Radogosta" tom 2

Recenzja książki: „Czarnoksiężnik: Miecz Radogosta” tom 2

Jeszcze nie opadł kurz po bitewnych zmaganiach z krwiożerczymi Awarami, a już miałem okazję czytać następną część „Czarnoksiężnika”, zatytułowaną „Miecz Radogosta”. To bardzo fortunne zdarzenie z recenzenckiego punktu widzenia – umysłu nie przygniatają jeszcze inne sprawy, doskonale pamięta się wszystkie postacie i ważniejsze fragmenty. Bez zbędnego marnotrawienia czasu natychmiast zasiadłem do lektury, aby podzielić się wrażeniami i przekonać się, która odsłona przygód Czarnego Rogana prezentuje się korzystniej.

Już po pierwszych stronach zauważamy, że klimat powieści pozostał zupełnie taki sam. Wciąż mamy mroczą i ponurą atmosferę słowiańskich lasów, grodów i zakamarków, bezustannie nawiedzanych przez nadprzyrodzone istoty. Wciąż okrutni bogowie nasycani są przez wyznawców krwawymi ofiarami, wciąż wrogie sobie rody szykują się do brutalnej rozprawy, a pomiędzy wielkimi wydarzeniami, wpływającymi na los świata, rozgrywają się małe tragedie jednostek ludzkich. Wszystkie te cechy autor okrasił szczyptą znakomitego, wywołującego szczery uśmiech humoru.

Opis Wydawcy:

Najsłynniejsza seria fantasy rynków czeskiego i słowackiego!

Rogan powrócił z królestwa zmarłych, aby w świecie śmiertelników walczyć z biesami i siłami ciemności. Jako potomek czarnoksiężników z Góry Dzika musi jednak najpierw wydrzeć święty Krwawy Ogień z pazurów złowieszczych służalców Białoboga. Nie będzie to możliwe bez pamiątki rodowej – miecza wojennego, należącego niegdyś do boga Radogosta. Poszukiwania prastarego oręża zawiodą go daleko na zachód, gdzie plemię Czechów jest zagrożone przez plemię Łuczan dowodzonego przez demonicznego księcia Włościsława. Czarnoksiężnik i jego drużyna, wiedźma Mirena oraz przywódca wilczej sfory z zaświatów – Gorywałd, muszą stawić czoła nie tylko własnym nieprzyjaciołom, ale wciągnięci zostaną także w wir wojny, która zatrzęsie w posadach tronem książąt przemyślidowskich.

Juraj Červenák w drugim tomie cyklu „Czarnoksiężnik” ponownie zabiera czytelników w pełną przygód podróż po świecie słowiańskich bohaterów, bogów i demonów.

Czarnoksiężnik, to znakomita seria, która błyskawicznie wciąga w świat słowiańskich herosów, książąt oraz magii, kapryśnych bogów i żądnych krwi biesów, a wszystko to na tle prawdziwych wydarzeń historycznych.

Znany z poprzedniego tomu główny bohater ma przed sobą nowe cele. Po zniszczeniu ostatniego bastionu swych odwiecznych wrogów, wyrusza by wypełnić misję, zleconą mu przez znamienitego przodka. Towarzyszą mu ogromny, pochodzący z innego świata wilk Gorywałd oraz równie zadziorna co utalentowana wiedźma Osa. Cóż by to jednak były za przygody, nie upstrzone nagłymi zwrotami akcji i niespodziewanymi wydarzeniami? Drużyna nieomal natychmiast wpada w tarapaty – natknąwszy się w lasach na sługusów księcia Włościsława, nieopatrznie korzysta z propozycji gościny u wielmoży. Ten szykuje się właśnie do wojny i chętnie ujrzałby w swoich szeregach osławionego pogromcę Awarów…

„Miecz Radogosta” realizuje podstawowe założenia każdego sequela – ma być szybciej, więcej i lepiej. Powieść w każdym elemencie wydaje się być bardziej dopracowana od poprzedniczki; zdecydowanie rozbudowano opisy, częściowo uwolniono się od irytujących schematów, dodano również kilka wątków pobocznych. Przede wszystkim jednak, sceny akcji nie wyglądają już jak nieumiejętnie poszatkowane naleśniki – Juraj Cervenak udoskonalił je, jednocześnie nic nie tracąc z dynamiczności, będącej wyróżnikiem pierwszej części.

Do beczki miodu od razu jednak muszę wrzucić łyżkę (by nie rzec: ogromną łychę) dziegciu. Bowiem „Miecz Radogosta” praktycznie zupełnie odcina się od wszystkich fabularnych osiągnięć „Władcy Wilków” – do tego stopnia, iż nie przeczytamy właściwie żadnego słowa na temat dalszych losów Wielimira i Krasy. Spory zawód, zważywszy szczególnie na to, że porządne cykle fantasy charakteryzują się właśnie kilkoma/kilkunastoma rozwiniętymi historiami, kreowanymi przez wiele tomów. Zapominając o swych początkach, „Czarnoksiężnik” warunku „porządności” nie spełnia – co automatycznie plasuje go przynajmniej na półkę niżej od najlepszych.

Co do jednego nie ma wątpliwości – prozę Juraja Cervenaka wciąż czyta się znakomicie. Intrygi nie powalają może złożonością na kolana, ale wciąż i wciąż chce się za nimi podążać, aby ujrzeć, jakie owoce wydadzą. Książka nie nadaje się „na chwilę”; jeżeli już sięgniemy po „Miecz Radogosta”, z pewnością spędzimy wiele godzin wśród średniowiecznych Słowian. Może się to skończyć tak, jak w moim przypadku – pokonaniem trzystu stron w jeden dzień, przewracaniem ostatniej kartki z takim samym zapałem, jak pierwszej i dziwieniem się, że to już koniec. A także domaganiem się następnego tomu.

Bardzo dobrze prezentują się postacie główne – szczególnie wspomniany już Gorywałd i dołączający do kompanii w późniejszym czasie krasnolud Dagomir. Nadają odpowiedni koloryt dotychczas przeważnie jednostajnej scenerii – dialogi z ich udziałem czyta się świetnie (zwłaszcza w pamięć zapadł mi specyficzny dialog pomiędzy Gorywałdem a Roganem, kiedy ten pierwszy udawał się w wiadomych celach do wielce powabnej wilczycy), a sceny pochłania się jednym tchem. Wilcze, ironiczno-straszne usposobienie z pewnością chwyci każdego za serce. Idealny przywódca i reprezentant ogromnej sfory z zaświatów.

Jednocześnie muszę skrytykować konstrukcję bohaterów drugoplanowych – bo pozostali oni w schematach i ramach, znanych z pierwszej części, a z których nie udało się autorowi  całkowicie oswobodzić. Czarownik musi oczywiście mieć laskę, używaną do materializacji umiejętności, jeden władca jest potężny i żądny krwi, drugi zaś tchórzliwy i słabowity, Rogan w ramach miłości decyduje się na odłożenie w czasie ważkiej misji, zagrożoną ukochaną ratują dosłownie w ostatniej chwili. W czasach, kiedy wszystko już dawno zostało wymyślone i napisane, właśnie przejawy kreatywności i nieszablonowości są najbardziej doceniane u twórców. A nad tym autor musi jeszcze sporo popracować.

Książka poprowadzona jest bardzo umiejętnie i stopniowo – najpierw poznajemy jedną stronę konfliktu, dowiadujemy się o jej sile, motywacjach, planach i zamierzeniach. Następnie przechodzimy do drugiego obozu – oczywiście po drodze przeżywając rozmaite przygody – gdzie z grubsza jesteśmy świadkami tych samych zabiegów. Dalej następuje mobilizacja sił, rozwiązanie palącego problemu, bez którego nie byłoby mowy o stanięciu do walki i wielka, finałowa bitwa, właściwie w całości zajmująca ostanie fragmenty powieści. I chociaż od razu wiadomo, po której stronie stanie Rogan oraz kto wyjdzie zwycięsko ze starcia, przednią rozrywkę mamy zapewnioną. Zażenowaniem napełniła mnie tylko jedna scena, w której wątły przywódca Neklan obiecuje się zmienić, a oszukani przezeń wojowie nie zgłaszają najmniejszych pretensji, wiwatując na jego cześć. Pewnych granic rozsądku przekraczać nie należy – nawet w rozrywkowej powieści fantasy.

Wielu autorów miewa problemy z konstruowaniem opisów czarowania w przypadku parania się tym fachem przez głównego bohatera. Jeżeli mowa o innych postaciach, właściwie nie ma żadnych niedogodności – po prostu skupia się na aspekcie wizualnym. Jednakże wiodąca postać… Tu zaczynają się kłopoty. Częstym błędem jest uciekanie się do nadmiernego opisywania emocjonalnych przeżyć i uczuć herosa, przy pomocy górnolotnych zdań. Równie powszechnym – brak jakiegokolwiek wyjaśnienia i powszechne niedopowiedzenie. Juraj Cervenak plasuje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami – znaczy się: bez polotu, ale sobie radzi.

Bardzo podoba mi się również pomysł prowadzenia Rogana. Jego metamorfoza ze zwykłego człowieka w przerażającego posłańca Czarnoboga dokonuje się powoli, stopniowo. Musi uczyć się panować nad mocą, mogącą wydostać się w każdej chwili, mozolnie ćwiczyć i z dnia na dzień czynić postępy, przybliżające do celu. Potrzebuje również pomocy przyjaciół. Preferuję właśnie taki typ postaci – nie zaś powszechny typ, jeszcze dziś będący nieopierzonym gołowąsem, nazajutrz zaś siejącym postrach pośród najstraszliwszych wrogów.

Podsumowanie

Druga część „Czarnoksiężnika” jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. Każda kolejna kartka zaostrza apetyt na ciąg dalszy,  a dzieje się tak od początku do samego końca lektury.  Oczywiście zupełnie nie pasują do niej określenia pokroju „rewelacja”, „arcydzieło” czy „przełom”, niemniej z całą pewnością przyjemnie i niezobowiązująco wypełni nam wolny czas. Pozostaje mieć nadzieję, że wydawnictwo Erica zdecyduje się na druk następnych tomów przygód Rogana. Czekamy!

Możecie też przeczytać fragment książki, 1-go tomu: tutaj oraz jej recenzji!

okładka

„Czarnoksiężnik: Miecz Radogosta” – tom 2

Podsumowanie
Recenzja książki: „Czarnoksiężnik: Miecz Radogosta” – tom 2
Plusy Nagroda
  • Wartka akcja
  • Słowiańskie klimaty
  • Więcej, szybciej, lepiej od poprzedniej części
Recenzja książki: "Czarnoksiężnik: Miecz Radogosta" tom 2
Minusy
  • Brak nawiązań fabularnych do 1-go tomu
  • Porzucenie niektórych postaci
  • Momentami nieco schematyczna
Ocena

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama