r e k l a m a
StartRecenzjeKomiksyRecenzja komiksu "Malcolm Max: Porywacze ciał" - tom 1

Recenzja komiksu „Malcolm Max: Porywacze ciał” – tom 1

Na wiadomość o polskim wydaniu niemieckiego komiksu  pt. „Malcolm Max” bardzo się ucieszyłem, bowiem oglądając kilka skanów z komiksu spodobała mi się kreska, jak i sam – przedstawiony na skanach – mroczniejszy klimat… Zapewne Wy, jak i ja sam, nie znając treści, zastanawialiście się o czym może być ten komiks? Teraz macie szansę poznania go, jak i naszej szczegółowej oceny.

Trzeba przyznać, że opis komiksu znajdujący się na tylnej okładce rozpalił we mnie kolejne pozytywne uczucia, a zarazem wzbudził wielkie nadzieje… Spytacie dlaczegoż to? Już śpieszę z odpowiedzią! Po raz pierwszy trzymałem   w ręce komiks, który zaciekawił mnie nie tylko kreską, specyficznym i „nieznanym” wykreowanym światem na potrzeby komiksu, ale również zrodził we mnie pytanie… Czy komiks przedstawiający historię, której akcja zaczyna się w roku 1889 w stolicy innowacji i technologii – w Londynie, pewnego detektywa, a zarazem łowcę wampirów jest oby na pewno wart  poznania? Czy trzymam w ręku arcydzieło? Moje serce tętniło coraz bardziej, spojrzałem kolejny raz, tym razem na przednią okładkę znajdującą się na twardej oprawie – pięknie wydanego komiksu…

Okazało się, że komiks, pomimo, że ogląda się i czyta się go bardzo przyjemnie, nie powinien trafiać w ręce dzieci – wspomniany opis i streszczenie komiksu mówi sam za siebie… To naprawdę komiks dla starszych wyjadaczy chleba – mniam – choć dla mężczyzn może okazać się kolejną, może nawet lekkostrawną przygodą z nowym komiksem; tak już dla kobiet może się okazać zbyt obrzydliwy, niemoralny… Mimo wszystko, naszym zdaniem, wart jest poznania i swojej ceny…

Opis wydawcy:

Seryjny morderca wychodzący z grobu,
 tajemnicze kradzieże zwłok,
seksualne podniecenie,
mroczne tajemnice,
ponury potwór,
morderstwa z zimną krwią,
perfidne intrygi,
osobliwe wynalazki,
egzotyczne wywoływanie zmarłych,
bohater podejrzany o morderstwo,
pierwszy pocałunek wampirzycy,
składają się na tę mrożącą krew w żyłach opowieść.

Anno Domini 1889. Malcolm Max i jego śmiała towarzyszka Charisma wpadają   w Londynie na trop niezwykłych wydarzeń, które zdają się negatywnie oddziaływać na ich życie.

W błyszczącym świetle gazowych latarni dochodzi do serii straszliwych morderstw, których ofiarami są kobiety. Ich koniec, miało właściwie wróżyć zgładzenie mordercy „Poety”. Krwawe czyny mają prawdopodobnie związek z kradzieżą zwłok, w sprawie której, na zlecenie Tajemnej loży „ Custodes Lucis” dochodzenie prowadzi Malcolm Max.

Niedługo potem łowca wampirów i towarzysząca mu półwampirzyca doświadczają na własnym ciele, jak szybko z łowców stać się poszukiwanymi.

Sami przyznacie, że opis Wydawcy wydaje się być idealny – skierowany do starszej, bardziej dorosłej, a jeszcze jednak… młodzieży? No nie tylko przecież, bowiem kto z nas -„chłopaków” – nie lubi technologii, czy też półwampirzyc, prawda? A wszystko to wplecione w zagadki, morderstwa. Muszę przyznać – zanim zaczniemy w pełni opisywać komiks – że połasiłem się na ten tytuł z jeszcze jednego ważnego powodu… Sądziłem, że w komiksie tym – po raz pierwszy w życiu – poczuję magię zagadek, w klimacie rodem z książek Sherlocka Holmesa… Co zatem komiks „Malcolm Max” reprezentuje, w jakiej formie i w jakiej jakości? Zaraz się przekonacie.

Akcja komiksu „Malcolm Max: Porywacze ciał” sięga ery wiktoriańskiej. Rozgrywa się ona, jak się domyślacie, w czasach przełomu XX wieku. W okresie tym, jak już wspominaliśmy na początku recenzji, coraz prędzej zaznaczała się epoka rewolucji naukowo-technicznej, a stolica Anglii wyrosła na największą i najbardziej znaczącą metropolię świata. Jednym słowem jest to czas wielkich odkryć, który rozpoczął się wraz z pierwszą maszyną parową stworzoną przez Jamesa Watta…  Wszystko to brzmi dla ludzkości dobrze i dumnie, lecz deszczowy Londyn skrywa też wiele mrocznych tajemnic – czy nie chciałbyś ich poznać…?

Komiks ten zaczyna się od przedstawienia dwóch głównych bohaterów  – dość tajemniczo, a zarazem wyczerpująco – w formie samego, zwyczajnego tekstu… Ja spróbuję jednak przedstawić bohaterów własnymi, przekształconymi słowami, inaczej aniżeli robi to malutki fragment zamieszczony w komiksie.

Malcolm Max – główny bohater komiksu zmuszony jest do „zadawania” się z paranormalnymi indywiduami, czyniącymi samo zło. Poszukuje on właśnie takiego celu i eliminuje go, nierzadko intelektem oraz nieprzeciętną siłą fizyczną… Już jako dziecko był świadkiem morderstwa dokonanego w jego rodzinie w jego szkockiej rodzinnej miejscowości, lecz to nie tylko nienawiść pozwoliła mu osiągnąć wyżej wspomniane dwie tak cenne cechy. Sierotę – naszego bohatera – przygarnęła bowiem tajemna loża „Custodes Lucis” – „Strażnicy światła”, która to właśnie wykształciła go na pogromcę demonów i wampirów…

Charisma Myskina – towarzyszka Malcolma Maxa, pochodząca z dalekich Karpat – z transylwańskiej ojczyzny – to półwampirzyca i piękna postać.  Swoją odporność na słońce zawdzięcza swojej ludzkiej matce – choć czarownicy… Potężny ojciec tej inteligentnej damy panując nad potężnym klanem wampirów przyrzekł Malcolmowi, że pozbawi go duszy jeśli ten tylko tknie jego córkę…

No dobra, coś już wiemy… Czas na zagmatwanie rzeczywistości i opisanie historii przedstawionej w pierwszym tomie… Wszystko co napiszę na naszych łamach będzie zgodne z prawdą, choć niekoniecznie z „alfabetyczną” kolejnością, pomimo, że może się Wam to wydać w odbiorze prawidłowe…

Historia, która została wyczerpująco przedstawiona – między innymi przez samego narratora komiksu – zaczyna się mrocznie i interesująco… Komiks przedstawia okres, w którym to przyszli lekarze na studiach musieli nielegalnie kupować martwe, ludzkie ciała, by móc szkolić się w swoim przyszłym fachu…  W międzyczasie, już na drugiej stronie komiksu, stajemy się niemal świadkami tajemniczego morderstwa kobiety… by za chwilę przenieść się wraz z historią w jeszcze inne miejsce Londynu – na cmentarz Świętego Klemensa Danesa. To na tym cmentarzu poznamy naszych bohaterów, przyjrzymy się kolejnym morderstwom i rozkopanym grobom…

Nie ma sensu  streszczać Wam fabuły, nie ma sensu pisać dalej o tej historii, bowiem popsulibyśmy Wam odbiór tego ciekawego komiksu… Lepiej będzie jak się skupimy na plusach i minusach pierwszego tomu komiksu „Malcolm Max”…

No cóż, mówią, że nie ma rzeczy idealnych, a jak będzie w tym przypadku? Pierwszy tom okazał się dla mnie dość ciekawym komiksem, ale nie rewelacyjnym, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że dość przeciętnym. Prócz wad w polskim tłumaczeniu, które niekiedy zawiera błędy, brakuje również gdzieniegdzie stosownego klimatu. Komiks miał mieć przecież mroczny klimat, który zapowiadali twórcy; miał on trwać aż do końca a nie tylko przez trzy, cztery pierwsze strony komiksu. W finalnym efekcie otrzymujemy jednak historię – choć ciekawą, to jednak zbyt niespójną, zbyt przewidywalną i dziecinną. Tak, przecieracie pewnie oczy ze zdumienia. To prawda, komiks nie jest przeznaczony dla dzieci, czasem i nawet nie dla młodzieży – wydaje się, że Twórcy zrobili nam taki miszmasz. Jeśli czuło się ten klimat w narracji to z kolei brakowało go już w samych rysunkach. Jak rysunki były bez zastrzeżeń to nawaliło coś innego… I tak w kółko – choć przesadnie wielce będzie stwierdzenie, że kreska jest nierówna – ona dotyczyła kilku stron, a sam komiks czyta się i ogląda i tak z dużą przyjemnością… Ale brakuje tego czegoś? Czego dokładnie jeszcze? Przede wszystkim tej powagi, czasem nawet postacie i ich wyraz twarzy w różnych okolicznościach pozostawiał wiele do życzenia. Sam Malcolm i londyński inspektor policji z pewnością nie mogą się równać z cenionym na całym świecie detektywem Sherlockiem… No, trudno.

Czy są jakieś większe plusy? A no są, i są bardzo istotne… Dobre wydanie Scream Comics tego tytułu z pewnością zasługuje na pochwałę… Nasi wszyscy rodzimi wydawcy raczej nas nie karmią dużą ilością fajnej kreski, w miarę trzymającą odpowiedni poziom historią i dlatego uważamy, że sam fakt, że „Malcolm Max” został wydany u nas w Polsce – i to w twardej oprawie – jest bardzo pozytywny. Musieliśmy jednak spojrzeć na całokształt tego komiksu – chłodnym okiem – pomimo wielkich oczekiwań…

Zapraszamy do przejrzenia skanów i do naszego podsumowania

malcolm-max-porywacze-cial-tom-1-okladka

„Malcolm Max: Porywacze ciał” – album 1

Podsumowanie

To warto czy nie warto sięgnąć po pierwszy tom Malcolma Maxa? Warto! Komiks pomimo swoich wad ma piękne polskie wydanie, historia jest lekka przynajmniej dla odbiorców lubiących „lekko mroczne klimaty”, rysunki nie powinny nikogo odpychać – no chyba, że moralnie. Kreska jest przyzwoita – można ją nawet czasem pokochać, a cena komiksu nie jest przecież wygórowana…

Za co najbardziej ja – autor tej recenzji – cenię ten komiks? Mimo wszystkich wad, to jednak za całokształt – chcę więcej, chcę poznać i mieć pełny obraz tej historii… Nie będę też żałował zakupu kompletu, jeśli będą w przyszłości spadki oceny… A Wy? Do zobaczenia…

Podsumowanie
Recenzja komiksu​: „Malcolm Max: Porywacze ciał” – tom 1
Plusy Nagroda
  • W miarę poprawna oprawa graficzna
  • Przyzwoita opowieść i przygoda z komiksem
  • Twarda oprawa
  • Cena
Recenzja komiksu "Malcolm Max: Porywacze ciał" - tom 1
Minusy
  • Co najmniej od 16 roku życia!
  • Brak niekiedy mrocznego i poważniejszego klimatu
Ocena

Za co najbardziej ja – autor tej recenzji – cenię ten komiks? Mimo wszystkich wad, to jednak za całokształt – chcę więcej, chcę poznać i mieć pełny obraz tej historii… Nie będę też żałował zakupu kompletu, jeśli będą w przyszłości spadki oceny…

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama